Przyjechały blaty!
Długo wyczekiwane...weszły, chwilę posiedziały na schodach i poszły na górę. Za blatami podążył Majster Gacek, bez którego ostatnio nie obejdzie się żadna akcja remontowa.Dogląda, sprawdza, testuje.
Długo wyczekiwane...weszły, chwilę posiedziały na schodach i poszły na górę. Za blatami podążył Majster Gacek, bez którego ostatnio nie obejdzie się żadna akcja remontowa.Dogląda, sprawdza, testuje.
Położyć to jedno, zafugować- to drugie, trzecie a nawet czwarte.
O ile ja dziewictwo glazurnicze straciłam na płytkach podłogowych ( bolało!!), a ułożenie ścian poszło jak z płatka i było bardzo przyjemne to u Taty ( Master- Fugatora) było dokładnie na odwrót. Podłogi poszły może nie szybko, ale sprawnie, a przy cegiełkach...
Płytki są bardzo grube, więc wypełnienie szczelin między nimi wymaga niemałej sprawności i doświadczenia ( którego nam w tej kwestii zabrakło). Nakładana tradycyjną techniką masa zapadała się, powstawały dziury, ciapało się to niemiłosiernie.
Po pierwszym dniu walki Tata stwierdził że się nie godzi na tak nieludzkie warunki i zrobiliśmy burzę mózgów. Ponieważ w moim jak zwykle trwa nieprzerwany sztorm i dobre z założenia idee ubiera w dość dziwne rozwiązania, zaproponowałam urządzenie do dekoracji tortów.
Podejrzewam że może to być związane z dietą na której permanentnie jestem i dlatego wszystko mi się kojarzy ze słodyczami.
Omnomnom |
Na szczęście Tata który potrafi zapanować nad ośrodkiem sytości wpadł równolegle na pomysł wykorzystania pustej tuby po akrylu z wyciskaczem, i tak powstało półautomatyczne urządzenie fugujące.
Pierwsze efekty działania urządzenia zobaczycie na w maju2
Poprzestawialam trochę proporcje apli na kominku, przed zmianami wyglądał tak:
Moje propozycje ( pardon za chamskiego photoshopa, nie miałam czasu na szparowanie)
wersja 1:
wersja 2:
i wersja 3, najmniej ingerencyjna i moim zdaniem najlepsza. Wystarczy tylko poszerzyć jeden pas a całość wygląda dużo zgrabniej. Mam nadzieję że pomogłam.
testowałam też wersję z większą ilością grafitu, ale jest za ciężko
Enjoy! :)
Od czasu wyprawy na Wyspę Wulkanów chropowata, czarna faktura jest moim małym zboczeniem.
Żaden inny materiał nie działa tak na opuszki i nie łaskocze w mózgu. Żaden kamień nie kryje w sobie takiego pokładu ciepła, który zastygnięta lawa dostała w posagu.
Jak się oswoi Wulkana, to można go głaskać i jest naprawdę pięknie. Od Wulkana obcęgami się mnie nie oderwie.
Nic dziwnego, że gdy przyszło do wybierania blatów od razu wiedziałam że muszą mieć wulkaniczną powierzchnię- ze względów ekonomicznych naturalne materiały odpadły w przedbiegach, więc skupiłam się na przeczesywaniu laminatów.
Kieszeń co prawda musiała się nieco rozciągnąć, bo wszystkie materiały do tysiaka ( taki pułap sobie założyłam ) straszyły plastikiem i były, delikatnie mówiąc, lekko przerażające; o braku faktury zbliżonej do czegokolwiek naturalnego nie wspominając.
Na szczęście podczas wyprawy po formatki na szafy trafiłam na wzornik Pfleiderer UNICO w którym jak wół stał Volcan.
I słowo stało się zastygniętą masą.
Na dodatek seria UNICO ma antybakteryjną powierzchnię, co bardzo silnie podziałało na moją wyobraźnię. Święcie uwierzyłam w to że nie będę musiała go sprzątać, na wszelki wypadek nie czytam fachowych opisów na stronie żeby się nie rozczarować ( i bardzo proszę wszystkich aby mnie przynajmniej przez jakiś czas nie wyprowadzali z błędu!).