Spokojnie
To tylko awaria.
Jak już się wygrzebię z pięciu etatów, pierdyliarda projektów i różnych plag, wrócę do remontu.
Oczywiście przesuniętego o kolejne dwa miesiące, co oznacza że przeprowdzę się...
k...wa, wiadomo że na wiecznego nigdy;)
To tylko awaria.
Jak już się wygrzebię z pięciu etatów, pierdyliarda projektów i różnych plag, wrócę do remontu.
Oczywiście przesuniętego o kolejne dwa miesiące, co oznacza że przeprowdzę się...
k...wa, wiadomo że na wiecznego nigdy;)
Kurczę, zawsze tak jest że jak już nabiorę wiatru w żagle, rozpędzę się- to spada na mnie nawał pracy. Albo brak kasy na dalsze niezbędne zakupy. Albo jedno i drugie, jak na przykład teraz.
Od dwóch tygodni mam 20-godzinny dzien pracy ( dosłownie- wczoraj i dziś spałam po niecałe 2 godziny), wszystkie weekendy również pracujące, w międzyczasie dziergam coś tam na górze ale po ostatnim ekstrawaganckim wyczynie jakim było układanie płytek przy plus 35 w pomieszczeniu bez wentylacji trochę jakbym oklapła na mocy i choc nigdy udaru nie miałam, to czuję się jakbym właśnie pierwszy raz miała za sobą;)
I tak mi się już nie chce, i nic mi sie już nie podoba, i ogólnie wszystko bym zrobiła inaczej...bo lato za oknem MIJA, a ja stoję w miejscu i ani w przód, ani w tył, ani nawet w bok. Skóra blada, oczy podkrążone, sukienki z metkami dalej wiszą w szafie, łazienka nieułożona, przeprowadzka znów odroczona. Smuteczek.
W związku z tym że oszczędności na mim koncie nie tylko nie stopniały- przede wszystkim na nie nie wpłynęły, mimo że zasuwam jak mrówka ZZZ ( uroki wolnego zawodu ), postanowiłam zlikwidowac ostatnie resztki złotówek przypominające mi o tym, jak bardzo jestem niebogata.
Kupiłam zatem rzecz o którą nigdy bym siebie nie podejrzewała że będę ją mieć, mianowicie zlew. Trafił się w promocji czarny ( to był mój jedyny wymóg , oprócz tego, żeby zlew był zlewem ) z ociekaczem, baterią i deską. Ni wuja nie wiem po co, ale skoro są deski do kibla to może i do zlewu też muszą być?
Kupiłam kilka dni temu zwykłe, białe płytki do ułożenia za wanną za oszałamiajacą kwotę 19zl/m.
Po przyjeździe do domu rozłozyłam sobie kilka, żeby zobaczyć w jakim ułożeniu im będzie najlepiej i stwierdziłam że oto narodziło się nowe uczucie...
Tak mi sie spodobały, że kombinuję gdzie by je tu upchnąc na widoku- niewykluczone, że trafią na ściankę nad blatem kuchennym która miała być tylko pomalowana, ale teraz strasznie mnie kusi żeby zrobić sobie taką połyskliwą, rzeźniczą wystawkę. Ogólnie pociągają mnie klimaty sklepów z lat 60-tych, chociaż niepokojące jest to że mięsny jest na pierwszym miejscu...
Co tu zrobić, gdy się nie ma kasy ani ochoty na marketowe lampki marki "mój sąsiad też ma taką".
Należy wybrać się do działu LAMPY PRZEMYSŁOWE, zakupić na 32zl oprawę o bardzo wdzięcznej nazwie, nawiązującej do jednej z moich ulubionych bajek:
zdjąć gumowe nakładki ochronne, odsłonić szklany pojemnik w środku
skrócić kabel ( zostawię około 1,2 metra i zawieszę lampy na haczykam- będą miały regulowaną wysokość, np. jak się wkurzę na lovera to na noc poobniżam je do wysokości czoła )
a następnie stwierdzić, że jest fajnie!
i że wiszące będą pasować do ściennych