O, Alveusie!
Czyli o tym, jakich baterii kuchennych raczej nie kupować ( chyba że jest się fanem aquaparków).
Wiele rzeczy można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to że jestem oszczędna. Niektórzy twierdzą, że jestem chodzącą finansową beztroską. Jak kochać to na zabój, jak wydawać- to miliony!
Jak to się stało, że niczym Chytra Baba z Radomia rzuciłam się na baterie Alveus? Nie wiem. Baterie te nie były ani ładne, ani zgrabne, na dobre też nie wyglądały. Były czarne, co stanowiło jakiś atut, i były dodawane GRATIS do zlewu. Nagle objawionej Chytrej Babie z Warszawy to wystarczyło.
Postanowiłam niespecjalne walory estetyczne nowo nabytego wodotrysku przesłonić paprotką, a za oszczędzoną ( huehue) kasę kupić coś naprawdę potrzebnego do domu. Na przykład buty.
I tu popełniłam dwa, bardzo duże błędy:
Po pierwsze- nie mam ręki do kwiatów
Po drugie, to że czegoś się prawie nie używa, wcale nie znaczy, że to coś nie będzie się sypać.
O tym jak wyglądał (spektakularny) upadek baterii Alveus, przeczytacie TU.