Przepis na choinkę błyskawiczną
Data dodania: 2012-12-22
Bardzo długo myślałam o tym, jaka powinna być pierwsza choinka w nowym domu. Pierwsze koncepcje pojawiły się już jakieś pół roku temu, co może świadczyć pewnych zaburzeniach;) i od tamtej pory przynajmniej raz na tydzień zmieniałam zdanie. Po zeszłorocznej wtopie zaklinałam się że z żywą won i w tym roku sama zrobię drzewko, najlepiej z hipsterskiej sklejki. Zawodowy młyn zaowocował obietnicą że wszystko w te święta będzie slow i eco.Wiecie, papierowe gwiazdki, rekordowo długi łancuch dziergany na szydełku itd.Hm. Hmm hmm.
Jak to wyglądało w praktyce?
Otóż zaprosiłam tydzień temu gości na śledzika i nagle, znienacka, okazało się że jestem w przedświątecznej życi, do której z powodzeniem mogę także włożyć półroczne mentalne przygotowania. Sobotni poranek rozpoczął się zatem dzikim wrzaskiem ( gdy zaspałam jakieś 4h i zorientowałam się że nie zdążę już zrobić tej cholernej choinki). Później nastąpił szalony galop po domu oraz okolicznych przybytkach w poszukiwaniu czegoś co mogłoby zasymulować długotrwałe przygotowania i zrobić natychmiastowy efekt. W ciągu godziny zorganizowaliśmy choinkę ( oczywiście żywą) i kilometry światełek ( które zastąpiły wszystkie dekoracje). W przypływie chorego entuzjazmu stwierdziłam jeszcze że zrobię gwiazdki- origami, którymi obsypię dom nim przyjdą goście. O takie:
Wydaje się banalnie proste, prawda? Powodzenia ;) Zrobiłam jedną i gwiazdki z hukiem wypadły ze świątecznego programu. Na szczęście okazało się że to TEN moment, w którym ZND / Zupełnie Nieprzydatne Duperele/ mają swoją chwilę sławy. Za pomocą poniższych pozycji udało mi się opędzić choinkę w dwie minuty:
Niezastąpiony jutowy worek z marketu, idealnie maskuje obskurne wiaderko |
I śnieg. Śnieg. Dużo śniegu!!! |
+ dla smaku
Bombka. Jedna jedyna, jaką posiadam, kupiona na za 4PLN wyprzedaży |
Jeżeli ktoś się zastanawia co w tym zestawieniu robią przedpotopowe filiżanki, spieszę z wyjaśnieniami. Od czasu mojej wyprowadzki rodzicielka robi czystki w szafach i co chwilę przynosi mi jakieś niezwykle praktyczne i wielkiej urody utensylia, typu stojak na banany. Zawsze z tekstem- się przyda .
Tak też było z filiżankami i okazało się że MATKA naprawdę MA ZAWSZE RACJĘ. Odkręciłam eleganckie plastikowe uszka i mam minimalistyczne osłonki na tealighty.
Zapraszam jutro na w maju2 - będą efekty:)