Mieć ciepło pod nogami- to jedno. Mieć ładnie- to drugie. Mieć tak jak ja chcę- matkoboskoczęstochosko.
Czego nie było? Nie wiem, chyba wszystkie możliwe opcje przerobiłam nim doszłam do wniosku że rozwiązanie przed którym broniłam się rekami, nogami i kopytami będzie najlepsze...
Założenia.
Podłoga MUSIAŁA być biała, albo z 1% domieszką szarości- czyli biała;).
Jednolita, błyszcząca jak nie powiem co bo bardzo lubię psy i nie sądzę by to co o nich mówili było prawdą, szczególnie na wiosnę, a poza tym...tak, miała być biała.
Pomysł 1)
Najbardziej oczywisty, czyli wylewka z żywicy.
Idealny do momentu gdy a) zobaczyłam jak taka wylewka wygląda po kilku latach ( szara, matowa, wżerający się brud) co nawet nie tąpneło mną tak bardzo, bo przecież można odnowić....b) dostałam wycenę i mimo debilizmu matematycznego zrozumiałam ogrom dziengów i to, że musiałabym sprzedać pierworodnego by taką podłogę mieć.
Bross.it
Pomysł 2)
Kontynuacja koncepcji z żywicą w wersji ekonomicznej- czyli wylewka malowana białą farbą basenową. Strasznie się na to napaliłam, nie dość że efekt ,,olejnej" podłogi byłby w 100% osiągnięty, to jeszcze 80 metrów obleciałabym za 1500zl! Niestety, wady ( duża ścieralność, konieczność odmalowywania co jakiś czas, ryzyko uwalniania się toksyn przy podgrzewaniu) przeważyły szalę. W tym momencie byłam już lekko poddenerwowana, bo coś co przyjmowałam za pewnik poszło w siną dal i nie wróciło. Kombinowałam zatem dalej.
Pomysł 3)
Biała, jednolita, cieplejsza w odbiorze, do ułożenia w 3 godziny, tania- biała wykładzina PCV. Ideał, tylko jeden zonk- w pl nie produkują śnieżnej bieli. Auć.
Pomysł 4)
Podłoga z rolki. Jak nie biała, to chociaż lekko szara, producent bardzo dobry, układanie dziecinnie proste (samoprzylepna podłoga z rolki!) efekt ( na zdjęciu reklamowym) genialny. Rzeczywistość NIECO inna, a do tego tendencje do zadziorów na miejscu łączeń.
Pomysł 5)
Płytki. Gres. Nie, nie, i jeszcze raz nie, absolutnie, nie ma mowy.
80 metrów w zgrabnych paczuszkach czeka na ułożenie;)
Podstawowy i nie do zbicia warunek- płytki muszą mieć format długich desek, ale nie udawać desek ( tak, wiem). Najlepiej jeszcze żeby były białe.
Najpierw napaliłam się na
serenissimę ( 180zl/m) , do momentu gdy zobaczyłam płytki Grespanii . Genialny format ( 120 x 20cm) , idealnie białe, matowe, gładkie. 430 zl/m. Po tych już nic mi się nie podobało, więc wkurzona niemożliwie stwierdziłam że kupię tonę bieżników z Ikei po 9,99 i zrobię sobie z mieszkania wóz cygański.
Obraziłam się na cały świat ( a już szczególnie na producentów gresu), gdy na rynek trafiła nowa kolekcja Tubądzina-
Natura di Terra.
Formaty desek ( 60x15 i 90x 15 cm), faktura i kolorystyka spłowiałego kamienia, szarości i chłodne beże ( seria
Sabbia)
Po krótkich acz niezwykle skutecznych targach ( a targowałam się pierwszy raz w życiu!) udało mi się zbić cenę ze 189zl na stówkę z groszami. Teraz co kilka dni rozkładam sobie kilka płaczek na ,,sucho" i się podniecam. Chociaż nie są białe i są płytkami.