Dokładnie tylu warstw zwykłej, przeciętnej, białej farby farby potrzeba by przykryć smolistą czerń magnesówki.
Po pierwszej warstwie myślałam że czeka mnie co najmniej pół roku regularnego nanoszenia kolejnych warstw, a tu niespodzianka- naprawdę bardzo łatwo ją pokryć! W przypadku farb kolorowych, mocno napigmentowanych powinny wystarczyć 2 warstwy. Powstaje gładka, regularna powierzchnia która niczym nie odróżnia się od reszty ściany- nie malowałam całych powierzchni, tylko fragmenty. Pod wierzchnią emulsją znika tez charakterystyczna chropowatość. Tym samym dementuję plotki i pomówienia odnośnie tej farby;). Jest wdzięczna, fajna i dobrze współpracuje!
Teraz, gdy tylko skończę malować sufity, rzucam kolejną czerń na ściany- do pisania. Magnetyczną i tablicówkę można łączyć, więc ściany będą do przyczepiania i bazgrania.