Niby mała rzecz, a może zepsuc cały efekt. Wybierając podłogę miałąm cały czas w głowie wizję jednolitej białej powierzchni, najlepiej- żywicznej wylewki.
Ze względu na koszt, przeciwskazania techniczne oraz inne okoliczności przyrody zdecydowałam się na płytki w formacie drewna , ale dalej chciałam uzyskać wrażnie jednolitej płaszczyzny. Tylko jak już te cholerne 60 metrów ułożyłam i się na nie napatrzyłam, jak Tata zafugował fragment na jasno to mi to jakoś....
Nie pasuje. Czeka nas zatem wymiana położonych fug i zakup nowej.
Ciężko jest mi się pogodzić z tym, że ze względu na piiiiiiiiiiiii robotę z której niewiele mam oprócz stresu, muszę odpuścić pracę na budowie. Co prawda oddałam remont w dobre rece- ba, najlepsze - ale strasznie mi smutno i łyso patrzeć, jak coś powstaje beze mnie. Mam nadzieję że jeszcze miesiąc i będę mogła znów sobie zrobic przerwę od realnego życia, akurat na malowanie i skręcanie mebli;)