Listwa zażaleń
Z pięciu etatów zrobiły się cztery, zaczęłam się wysypiać ( 6h dziennie- rozpusta!) a ostatnio nawet jeden wolny weekend miałam. Co prawda tak ten fakt świętowałam że ręki sobie za to, że był, nie dam uciąć....
Azaliż, atoliż, tudzież jakkolwiek trafiło się troche wolnego czasu i POMALOWAŁAM LISTWY PRZYPODLOGOWE.
I przysięgam że nigdy, przenigdy już tego nie zrobię, na czorta, tfu!
Nie wiem czy to kwestia listew, farby czy też temperatury powietrza mało sprzyjającej przywieraniu jednych powierzchni do drugich, ale farba jakby się zwarzyła, ślady pędzla widać jak cholera, a na dodatek przykleiło się do nich chyba całe fruwające paskudztwo świata. Powietrze niby stało a non stop latały jakieś pyłki- cipulki w powietrzu, tworząc niezwykłe efekty strukturalne na świeżo polakierowanych elementach .
W związku z czym stwierdziłam po 4 warstwie że równie dobrze mogłam darować sobie 3 ostatnie i po prostu poleżeć, a efekt byłby porównywalny.
Podsumowując- listwy z duroplastu, emalia beckersa, pędzle szczeciniaki i nawet te cholerne pyłki są fajne, ale nie przy 34stopniach w cieniu.
Dokumentację z lepkiej jatki dołączę, gdy tylko odkleję aparat od listwy;)