Apartament_4
Otóż to. Mamy problem i to prawie taki jak ten w Houston- w momencie gdy wszystko jest już ustalone, rozrysowane, ekipa w szale twórczym, okazuje się że zaczynają nam się sypać...ściany zewnętrzne budynku.
Długo się zastanawialiśmy, kto wpadł na to by podzielić mieszkanie w takich dziwnych proporcjach- salon jak boisko do piłki, olbrzymi hall i tycie komóreczki- łazieneczki. Do tego niektóre ściany grube na kilkadziesiąt centymetrów, a inne na pół cegły, mnóstwo wnęk, okna na dziwnych wysokościach, dosztukowane podłogi, pęknięcia ścian na wylot... Rozwiązanie zagadki przyszło w momencie, gdy zaczęło się zrzucanie tynków ze ścian. Pyk, pyk, jedna po drugiej odpadały warstwy tynku, odkrywając przed nami największą tajemnicę tego mieszkania- salon i przylegające do niego pokoje nie były kiedyś pokojami, tylko tarasem na dachu, zabudowanym z czasem drewnianą konstrukcją z wypełnieniem wiklinowym. Na te trzcinki ktoś zarzucił tynk i dopiero jak zaczęło się prucie ścian pod kable i grzejniki, to nam pospadały kapcie.
W pierwszym, szaleńczym odruchu zrodziła się koncepcja by wymurować przedścianki, bo w takiej wiklinowej ścianie ani elektryki się nie puści, ani grzejników na niej nie zawiesi, nawet z karniszem jest ryzyko- ale szkoda było tracić miejsce...więc przeniosłam wszystko co się da na ściany wewnętrzne, to znaczy kiedyś- zewnętrzne, a Ekipa zrobiła cuda by puścić instalacje przy podłodze, ale tak by nie uszkodzić ani starych desek, ani drewnianych ścian.
I przysięgam, że po tej przygodzie, to ju nic nas w tym mieszkaniu nie zaskoczyło. Absolutnie nic.