Od pewnego czasu wyprawy do centrów handlowych po ubrania ( których, wierzcie mi, naprawdę mam mało- a takich nowych to prawie wcale i ubranie się na każdą inną okoliczność niż chlanie wina z kumpelami kończy się tym samym- "nigdzie nie idę") wyglądają w identycznys posób. Wracam do domu zazwyczaj z: butami/ lub okularami przeciwsłonecznymi/ lub biżuterią koniecznie dużą i bardzo kiczowatą a zawsze z: Totalnie Niepotrzebną i Absurdalnie Dziwną Rzeczą Do Domu.
Weszłam już w posiadanie m.in. takich przedmiotów jak wanna na mydło ( powyżej ), kilkanaście latarenek na świece, każda inna, na wypadek gdyby na ziemi zabrakło prądu a świeczki zaczęły rosnąć na drzewach, stojak na wino + książkę montowany na wannie (...), miseczki na creme brulee ( no chyba że ktoś przyniesie deser ze sobą??), o takich abstrakcjach jak szklane głowy, anatomiczne modele, szkielet, męski tors w skali 1:1, koń dla Barbie itp. nie wspominając...mam taką tendencję, że w sklepach od razu przyciągają mnie rzeczy totalnie odrzucone, niechciane, upchnięte w kąt. Dziwaczne. Pozbawione jakichkolwiek walorów praktycznych , może z wyjątkiem miseczek- chyba przeznaczę je dla mojej Kotocóry...Skutecznie i z uporem maniaka omijam szerokim łukiem wszystko to co jest potrzebne.
Wnioski? Zatrważające.
Któregoś dnia obudzę się w mieszkaniu wyglądającym jak zakurzona scenografia z filmów Tima Burtona, położę na środku i poddam powolnemu rozkładowi, żeby się wkomponować.
Oczywiście wrzucę stosownego posta!
Więcej zdjęc nowych nabytków na
w maju2
W sklepie z okularami przeciwsłonecznymi w ZT jest mega wyprzedaż. STOP. Upolowałam genialne Polaroidy, klasyczny model, przecenione z 400 na 99zl. STOP. To tyle odnośnie zakupu swetra STOP. Oficjalnie ogłaszam że w związku z nadejściem wiosny mam zamiar przestać się ubierać, oprócz okularów rzecz jasna. Wszak w sytuacji niezręcznej prawdziwa dama zasłania twarz, nie dupę...STOP.