Tak bez
Kurczę, zawsze tak jest że jak już nabiorę wiatru w żagle, rozpędzę się- to spada na mnie nawał pracy. Albo brak kasy na dalsze niezbędne zakupy. Albo jedno i drugie, jak na przykład teraz.
Od dwóch tygodni mam 20-godzinny dzien pracy ( dosłownie- wczoraj i dziś spałam po niecałe 2 godziny), wszystkie weekendy również pracujące, w międzyczasie dziergam coś tam na górze ale po ostatnim ekstrawaganckim wyczynie jakim było układanie płytek przy plus 35 w pomieszczeniu bez wentylacji trochę jakbym oklapła na mocy i choc nigdy udaru nie miałam, to czuję się jakbym właśnie pierwszy raz miała za sobą;)
I tak mi się już nie chce, i nic mi sie już nie podoba, i ogólnie wszystko bym zrobiła inaczej...bo lato za oknem MIJA, a ja stoję w miejscu i ani w przód, ani w tył, ani nawet w bok. Skóra blada, oczy podkrążone, sukienki z metkami dalej wiszą w szafie, łazienka nieułożona, przeprowadzka znów odroczona. Smuteczek.