Jak się człowiek długo szykuje do przeprowadzki...
...to zapomina co ma po szafach poupychane. Kilka trupów ( dosłownie!:) też się znalazło, pozostawię je na Halloweenowy termin.
Jakoś takoś umknęło mi, że z kazdych zakupów typu CMM ( chleb, mleko, masło ) wracam z jakimiś duperelami. Podejrzewam, że kupowałam je na tyle kompulsywnie i tak głęboko od razu upychałam w podświadomości, że nie miały szans wyjśc na światło dzienne przed genarlnymi porządkami.
Zatem, znalazłam między innymi:
kilka peruk ( nie pytajcie, po co one przy remoncie)
konia ( dla Barbie, wiadomo)
dary od mojej Sista, która wyskoczyła z prezentami na nową chałupę jakieś pół roku temu.
i UTENSYLIA ŁAZIENKOWE.
OOOoooooooo....tych to naprodukowałam....W jednym tylko pudle z rzeczami na "zaś" znalazłam szczotki, szczoteczki, pudełka, pudełeczka, pojemniki na waciki, pojemniki na kosmetyki, pojemniki na pojemniki....pierdyliardy pojemników, podsumowując. I kilka buteleczek;). Po raz kolejny złamałam swoją żelazną zasdaę od której nie miało być odstępstw, czyli żadnych przedmiotów bez funkcji, durnostojek.
Miniaturowa wanna na nóżkach ( pytanie- o czym ja wtedy myslałam?) będzie idealna na kuchenny zmywak. A te buteleczki mają funkcję. Fantastycznie łapią kurz.
Przy okazji- to była pierwsz, oficjalna sesja w nowej łazience. Z chybotliwym kiblem, umywalką na sztorc i wanną w salonie. Ale jednak;)