ostatnie zdjęcia przed urlopem
A na urlopie będzie dużo więcej;).
A na urlopie będzie dużo więcej;).
Wspominałam już kiedyś, że od momentu zaangażowania się w budowę regularnie jestem obdarowywana bardzo romantycznymi prezentami. Zestaw noży. Mop parowy. Zmywaki.
Wszystko to sprawia, że moje życie nabiera zupełnie nowych odcieni:). Oprócz tego, że szybciej znalazłabym praktyczne zastosowanie dla uschniętej juki niż wspomnianych utensyliów, wszystko jest ok- bo mam przyjaciół.
A oni zawsze dojadą, pomogą, doradzą. I to dzięki nim nowiutkie, tkwiące jeszcze w owijkach i kartonach garnki do których podchodziłam jak do jeża, przeżyły inicjację i wprost z pudełek trafiły w ręce barmanki, jako idealne naczynie do mieszania drinów. Kupiona w szale rózowa czapka z uszami pomogła mi sie wczuć w rolę. A niechęć do sprzątania zaowocowała spektakularną oprawą scenograficzną wydarzenia...zastanawiam sie tylko jak wytłumaczę moim potencjalnym przyszłym dzieciom że w innych domach zupki są na kostce rosołowej, a u nas na żubrówce;)
Ostatnio padam na ( wyczyszczony świetnie nadającym się do sreber tonikiem) pysk od razu po wejściu za próg domu, co w połączeniu z równie jak ja upadłym komputerem oraz migającym niczym przedsionki internetem daje opłakany efekt blogowy. Ponieważ 4 etat sprał mi już mózg do cna i nijak nie stworzę tekstu o powalających walorach poetycko- humorystycznych, pozwólcie że zaprezentuję jedyne zdjęcia nadające się do publikacji, czyli takie bez hałd ciuchów z majtami na szczycie. Montaż oświetlenia nad tzw. sercem domu, czyli stołem:
początek |
koniec |
Wydaje mi się że nie wszyscy w Szwecji mieszkają w komnatach o wysokości 5 metrów - oczywiście mogę się mylić, bo nigdy w tej krainie szybkiego montażu nie byłam, ale...
W pojedynku na logikę "Ikea kontra Tata" tym razem niestety poległ mój rodziciel.
Chociaż powiem Wam że jak ta lampa sobie trochę powisiała to pomyślałam, że nigdy wcześniej nie miałam tak dobrze oświetlonych stóp. No i nie ma co jej podciągać, dopóki jestem kobietą bez serca.
Bez stołu znaczy się.
...jak na pierwszy raz, ale jak to mawiają- telefonu n ie wybierasz, telefon dostajesz od operatora, to i mam taki co pstrykać gorzej niż ryba palcami. A BB, jak na smartphona, robi wyjątkowo głupie zdjęcia.
Do repertuaru życiowych umilaczy postanowił dołączyć mój "roboczy" komputer, na którym mam 3P- programy, projekty i prawie wszystko. Kategorycznie odmówił skurczybyk dalszej współpracy, przez co nie mogę wydostać poczynionych dotąd zdjęć ,ani ściągnać z aparatu kilkuset nowych. Próbowałam przesłać piękne, szerokokątne foty ( więcej na maju2) na bloga siłą woli ( którą, jak mi się wydawało, mam dużą )- ale dupa zbita...Zatem pozostaje pikseloza, ziarnoza i żałoza oraz kilka dni wolnego, zanim ktos się zlituje i go naprawi:D. No i to jedno zdjęcie z telefonu...
Tak sobie pochorowałam, że po 12 znów byłam na nogach całą dobę....w trumnie odpocznę. To znaczy w urnie, takiej prostej, skromnej, ale żeby na górze miała guziczek, i taki jakby mały uchwyt- zawiasik z boku, a na przodzie ....
W kwestii spraw doczesnych- przeprowadziłam się.. Co prawda jest jeszcze pierdolnik, wszystko w kartonach, siatach, i w totalnym chaosie ale od pewnego czasu śpię już na swoim. Jesli wierzyć przesądowi o zasadzie pierwszej nocy- to mieszkanie będzie tu prawdziwą traumą i horrorem, więc uznałam że tym razem wierzyć nie bedę;). Kolejne noce były już lepsze, pierwszą osobą która mi się przyśniła był zaprzyjaźniony prawnik więc chyba jestem tu legalnie , a moja współlokatorka jest zachwycona nowymi apartamentami.
Obiecuję, przyokazji zbliżających się wyjątkowo optymistycznych świąt wykroję godzinkę wolnego i wszystko opiszę. A teraz do roboty!